wtorek, 17 września 2013

Niewidzialna noga rynku

Opisywałem już na moim blogu mój stosunek do związków zawodowych. Przypomnę więc tylko, że jest on skrajnie negatywny. Ostatnie protesty odbywające się w Warszawie wykazały jedynie jak wielu mamy jeszcze w Polsce ludzi, którzy dają się nabrać na populistyczne hasła cwaniaków i demagogów. Żaden z tych ludzi nie zna elementarnych zasad rządzących ekonomią; otóż każda podwyżka płac wiąże się z dwoma reakcjami. Po pierwsze, pracodawca musi jakoś zdobyć pieniądze na owe podwyżki, musi więc podnieść ceny swoich produktów, prowadzi to do inflacji, czyli spadku siły nabywczej pieniądza. Co z tego, że więcej zarabiamy jeśli musimy przez to więcej wydawać? Błędne koło się zamyka. Drugą konsekwencją jest wypływanie pieniędzy z obrotu. Z większej wypłaty rząd otrzyma większe wpływy z podatków, gdyż podatek jest procentem od dochodu, a nie stałą kwotą, podobnie jest z cenami, ich wzrost spowoduje większe wpływy z tytułu podatku VAT. Co za tym idzie coraz mnie pieniędzy jest na rynku, a coraz więcej dostaje rząd, przeznaczając je na durne programy walki z bezrobociem lub budowę przepłaconych autostrad. Jeśli robotnicy chcą godnie żyć to niech zlikwidują darmozjadów ze związków zawodowych, którzy obciążają budżety ich przedsiębiorstw, wszystkim wyjdzie to tylko na dobre.
W ogóle sama idea związku zawodowego jest bez sensu. Na wolnym rynku przedstawiciele tej samej branży powinni ze sobą walczyć, konkurować na jakość i cenę, a nie zrzeszać się ze sobą.
Mam nadzieję, że kiedy w Polsce wreszcie zapanuje kapitalizm, związkowców rozdepcze wreszcie niewidzialna noga rynku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz