wtorek, 2 października 2012

Służba zdrowia

Wbrew tytułowi nie będę opisywał aktualnej sytuacji w służbie zdrowia. Po pierwsze dlatego, że jest ona wszystkim doskonale znana i nie będę powtarzał po raz enty w Internecie truizmów; po drugie dlatego, że mi jakoś osobiście nie zalazła ona za skórę ponieważ nie choruję. Odkąd skończyłem szkołę, i choroba przestała być tym błogosławionym stanem zwalniającym od ruszenia się z domu, nie miałem nawet grypy. W tej notce postaram się przedstawić mój sposób na naprawienie służby zdrowia. Fakt, że nie jestem lekarzem, a nauczycielem i historykiem przemawia tylko na mój plus. Lekarze potrafią leczyć i dlatego kolejni ministrowie zdrowia starają się ‘uleczyć’ s.z. i dlatego im nie wychodzi; ją trzeba ‘naprawić’. Moim zdaniem ministrem zdrowia powinien zostać ekonomista, powinien to być ostatni taki minister, gdyż po ostatecznej reformie, ministerstwo takowe powinno zostać rozwiązane. Jako, że jestem zwolennikiem korwinizmu, pinochetyzmu i kapitalizmu moją receptą na szpitale będzie oczywiście prywatyzacja. Nie komercjalizacja, nie przekazanie ich samorządom, tylko właśnie prywatyzacja. Państwo powinno sprzedać szpitale, zamiast na nich tracić, jeszcze by zarobiło. Oczywiście na samym początku należałoby zrezygnować z pobierania ubezpieczenia zdrowotnego. Wzrosłyby wtedy zarobki, nie trzeba by płacić urzędnikom NFZ i MZ, same plusy. Dlaczego ja, który nie choruję mam płacić za leczenie innych ludzi? W lecznictwie wciąż mamy komunizm, kasa na leczenie wspólna. Od zawsze w historii (zanim świat oszalał przez ohydne wynalazki socjalizmu i komunizmu) było tak, że chory człowiek udawał się do lekarza, ten go leczył (czasem przez upuszczanie krwi, ale to w zidiociałej Europie, czasem lepiej niż obecnie, np. u Arabów lub starożytnych Egipcjan) lub przepisywał leki, chory płacił i obaj byli zadowoleni. Leczony, bo wyzdrowiał i lekarz bo zarobił. Wolny rynek, głupcze! trawestując Clintona. Dlaczego tak nie ma obecnie? Proszę sobie samemu odpowiedzieć (podpowiem, że to przez zjawiska na s. i k.). Pełen poruszenia wysłuchałem kiedyś tyrady znajomego znajomego, który twierdził, że nie wolno prywatyzować szpitali. „Czy wiesz ile kosztuje nerka? Pięćdziesiąt tysięcy! Stać by cię było zapłacić pięćdziesiąt tysięcy za nerkę?!” W sumie ładny grosz, byłby za to samochód z salonu. Ale w końcu ludzie częściej zmieniają samochody niż nerki. Ale dlaczego nerka kosztuje 50 tys.? Czy jest to koszt wyprodukowania nerki? Nerki nie rosną na drzewach, nie produkuje się ich też w fabrykach (do czasu, podobno). Nerka jest integralną częścią ciała ludzkiego i z tego punktu widzenia jest rzeczą bezcenną. Każdy ma dwie nerki, na dobrą sprawę potrzebuje jednej. Więc jeśli się dogadamy to ja mogę jedną sprzedać, cena do uzgodnienia. Ba! Jeśli na przykład byłbyś kimś z mojej rodziny lub bliskim przyjacielem to mógłbym oddać ci moją nerkę za darmo! I tak to chyba w świecie działa. Nie wiem, jeszcze nigdy nie potrzebowałem nerki, mojej też nikt nie potrzebował. No to może 50 tys. trzeba zapłacić lekarzowi, żeby tę nerkę przeszczepił? W końcu to trudna operacja, potrzeba wyposażoną salę, specjalistów, pomocników, pielęgniarki, utrzymanie szpitala, kilka dni pobytu dla chorego i dawcy. Takie rzeczy kosztują. No to jak będę miał wybrać szpital to zwrócę uwagę na cenę, jeśli nie będę miał 50 tys. to wybiorę lecznicę, która mi to zrobi za 40, lub nawet 30 tys. ale pod warunkiem gorszej jakości i większego ryzyka. Jeśli ludzi nie będzie stać na leczenie, przestaną się leczyć, jeśli to uczynią, lekarze nie będą mieli pacjentów i będą musieli obniżyć ceny. Najprostsze prawa rynku: popyt i podaż. Jeśli będę miał do wyboru dwa szpitale, oferujące tę samą cenę to wybiorę ten z lepszymi standardami leczenia – to wymusi na szpitalach ciągłą poprawę jakości. Skończą się koszmarki typu: leżenie na korytarzach, karaluchy i głodowe racje żywnościowe. W przypadku lekarzy nie istnieje przynajmniej zmora dzisiejszego kapitalizmu – zła jakość. Mam na myśli to, że jak coś się szybko zepsuje to klient będzie musiał wcześniej kupić to ponownie. Dlaczego nie dotyczy to lekarzy? Dlatego, że składają oni przysięgę Hipokratesa i nie mogą źle leczyć. Noblesse oblige panie i panowie lekarze!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz